poniedziałek, 28 lutego 2011

lektury obowiązkowe

będąc na fali rozważań edukacyjnych dotyczących przyszłości naszych dzieci,
zastanawiałam się nad kwestią lektur, które dziewczyny powinny poznać. 
doszłam do wniosku, że najwyższa pora wskoczyć o poziom wyżej niż wiersze,
zacne, ważne i najlepsze na świecie Brzechwy i Tuwima oraz drobne opowiadania źródeł wielu. 
będąc ostatnio w księgarni zakupiłam Akademię Pana Kleksa, ażeby latorośle miały możliwość szerszego zapoznania się z treścią, nie tylko ograniczać się wyłącznie do słuchania i śpiewania piosenek z filmu. 
i czytamy teraz sobie niezwykłe przygody Adasia Niezgódki. 
i pewnie w tej chwili Szanowny Czytelnik zastanawia się o co mi w tym wywodzie chodzi, 
przecież to dobrze, że dzieci zapoznają się z klasyką literatury dziecięcej. 
tak, zgadzam się w pełni. jednakże czytając przed chwilą wpis na blogu pewnej znajomej matki z piaskownicy, doczytałam się, że jej dziecko, w wieku mojej młodszej, zaznajomione jest już z Narnią.
i naszła mnie refleksja, czyżbym opóźniała własne dzieci w rozwoju?

a tak już trochę na marginesie
jeśli się nie mylę Akademia Pana Kleksa jest lekturą obowiązkową w szkole,
zdaje się, że w czwartek klasie.
nie za późno Państwo Decydenci? 
w czwartej klasie, to dzieci, pewnie, czytając to nudzą się śmiertelnie, nastały już chyba inne czasy!

wtorek, 8 lutego 2011

historia dnia

Pewnej pani zdechł pies. 
Znalazła firmę utylizacyjną, tylko problem był taki, że nie miała jak go zawieźć. 
Wymyśliła, że wsadzi go do walizki i pojedzie tramwajem. 
Na Śródce jakiś miły pan zaproponował jej, że wniesie jej do tramwaju walizkę, a ta się zgodziłą, bo pies był duży i nieźle ważył. 
Jak wsiadła do tramwaju, to pan dał dyla z walizką. 
Ludzie się dziwili, czemu ona tak głośno rechocze zamiast gonić pacjenta.

poniedziałek, 7 lutego 2011

ogrodnik





i po świętach, 
definitywnie

teraz jeszcze choć jeden wypad na narty 
i może przyjść wiosna

oby choinka dała radę

dekadencki sylwester




 John jest rodowitym Amerykaninem...


górkowe rozrywki


jak byłam mała nazywaliśmy tą górkę "górą śmierci" 
okazało się, 
 że dzieciaki nadal ją tak zwą




 totalne szaleństwo
 na szczecińskiej gubałówce

 a matki zamarzały

w drugi dzień, a właściewie w pierwszy dzień świąt



gry rodzinne u Dziadka,
wypróbowywaliśmy prezenty

wróćmy do ciepła świąt w te ponure dni


specjalny makijaż dla Mikołaja


dziecięce kolędowanie

dorwać się do sernika, 
bezcenne
to jest najlepszy sernik na świecie

piątek, 4 lutego 2011

resztę dorzucę w odpowiednim czasie 
:-)

Przestawienie w grupie Gabrysi



 Śnieżynka


weekend u babci i dziadka

szaleństwo,
zapowiedz wakacji
a my 
w domu, pracy, kinie, teatrze
i pusto jakoś tak w domu

spacery



a w tle altana japońska,
którą dziewczynki nazwały szopą,
oby prezes tego nie zobaczył/usłyszał


sprawdzamy jakie zwierzęta tędy przechodziły oprócz koni,
tam dalej widzieliśmy zmykającego przed nami lisa


biegiem do stajni
a Gabrysia karmiła marchewką wielkiego konia!
a Laura do dziś mówi, że będzie jeździła wiosną na Poli


no dobra,
zimno było




W trekcie odpoczynku







Pojechaliśmy w weekend do Mierzęcina
bawiliśmy się świetnie, 
basen, kręgle, spacery,
i czas który spędziliśmy razem, 
chociażby układanie zapałkowych obrazków czy granie w gry planszowe.

Mamo, tylko szybko ulepimy bałwana



a potem wrócimy do domu i zrobisz obiad

a tak nawiasem mówiąc, 
wiecie jak mnie ostatnio moje własne dzieci postrzegają?
Gabrysia siedziała u siebie i rysowała,
po chwili przychodzi z dziełem, 
na którym są trzy postacie świetnie bawiące się na palcu zabaw
"- Kochanie, a kto jest na rysunku?
- Ja, Laura i tata.
- A ja gdzie jestem?
- No w domu.
-?
- Gotujesz obiad."

Przynajmniej rodzina nie jest głodna.

ozdoby świąteczne


w planach mam utworzenie nowego bloga, 
w którym będę umieszczać wszystko,
co od czasu do czasu udało mi się wyprodukować 

teraz jestem na etapie wymyślania nazwy
jak tylko przyjdzie mi coś do głowy, 
zakładam


przygotowania do świąt