mając znowu dostęp do świata wirtualnego
napadły mnie wyrzuty sumienia
i pomyślałam sobie,
że warto od czasu do czasu
przynajmniej coś Wam tu napisać
do tej pory nie zrzuciłam zdjęć z mążowego komputera na domowy
co skutkuje tym,
iż historii obrazkowych w tym momencie nie będzie
ale i słowne najwyraźniej mi się nie układają
myślałam,
że korzystając z okazji oglądania przez Laurkę, po raz enty, Zygzaka
będę mogła się chwilkę powywnętrzniać
(dziecko me postanowiło w poniedziałek dostać 39 st. temperatury
i teraz jest w domu,
od czasu do czasu marudząc mi tu
-to nie do końca prawda, bo ogólnie jest do rany przyłóż, ale właśnie w tym momencie znudziło się jej oglądanie i wymyśliła, że będziemy grać na komputerze, jak powiedziałam, że owszem ale za minut parę to z płaczem wybiegła obrażając się na mnie, pewnie zaraz przyjdzie przepraszać za scenę, o nawet wyimaginowaną herbatę mi przyniosła-
więc zajmujemy sobie czas gotowaniem, pieczeniem i urządzaniem przyjęcia dla taty, siostry i dla nas)
idę zając się dziecięciem mym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz