poniedziałek, 20 grudnia 2010

czas świąteczny


jakby się tak dobrze zastanowić,
to trzeba przyznać, 
że nie da się pominąć pewnej kwestii:
ZBLIŻAJĄ SIĘ ŚWIĘTA.

no i?

tu się zaczyna,

bo ja osoba, 
która udaje przed światem, 
że nie daje się różnym szaleństwom tego świata 
i tym razem postanowiłam się nie dać

i co?

i to, 
że pomimo bardzo dogodnej sytuacji corocznej braku konieczności przygotowywania czegokolwiek, 
okazuje się, 
że jest źle,
zostały 4 dni do Wigilii 
a ja nie mam jeszcze prezentów! 
mało tego w wielu przypadkach nawet pomysłów na te prezenty, 
a jak miałam pomysły to gdy w piątek wybrałam się na ich realizacje okazało się, 
że niemożliwością jest ich zmaterializowanie.

postanowienie na rok następny:
zamieniam się w Anglika (a precyzyjniej w Angielkę).
Radek w piątek przyszedł z angielskiego z paroma anegdotkami, 
jedna z nich zainspirowała mnie do zmiany postawy, 
otóż podobno Anglicy (domyślam się, dzięki swej przenikliwości, że nie wszyscy)
wcześniej zaczynają myśleć o świętach i prezentach, 
na dowód tego niech będzie wypowiedz Radkowej nauczycielki: 
"przeczytałam na blogu koleżanki, 
że kupiła już prezent dla swojego dziecka pod choinkę, 
i pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, 
gdyby nie to, 
że wpis był z kwietnia"


czwartek, 2 grudnia 2010

Z okazji 60. urodzin Taty

 zaczęłam dziś od meczu i kończę na meczu

w prezencie urodzinowym Radek zabrał Tatę na mecz Lech z Manchesterem, 
wygrany mecz!


 radość Taty: bezcenna!

Ojciec i syn na tle pierwszego, prawdziwego stadionu w tym kraju


To niesamowite, Laura ma już 4 lata


wszystkie za jednym razem

tort może nie wygląda przesadnie ładnie, 
ale w smaku były wyśmienity
- truskawkowy


czasami warto się ukulturalnić

 były jeszcze dwie z pieniędzy i znaczków pocztowych
(wyszły bardzo nieostre)

 u góry, 
jak się odpowiednio ułożyło kartki, 
wyświetlały się sceny z pod prysznica z Psychozy Hitchcocka 


te suknie miały być robotami/maszynami, 
które opanowują naszą rzeczywistość 
i wprawiać widza w stan strachu i przerażenia, 
a wyszło groteskowo, zabawnie

pierwszo listopadowo

 dla dzieci największą atrakcją było to, 
że mogą pozbierać liście z grobów

a tradycyjne nocne wyjście na cmentarz,



 
było większą atrakcją dla nas niż dla dziewczyn

prawie listopadowa wyprawa nad morze





 jakież było nasze zaskoczenie gdy zobaczyliśmy meduzę

 tak dawno nie widzieliśmy ich nad Bałtykiem...

 oczywiście zamki z piasku musiały być



 wyzwanie:
puścić latawiec bez wiatru, 
gdy nawet morze wygląda jak jezioro


jest sukces! 
udało się!

szczecińskie tańce

targi hobby


jakby ktoś się zastanawiał,
co Gabrysia chce pod choinkę,
tor samochodowy będzie jak najbardziej na miejscu

życie około wystawowe



 chwila wytchnienia,
w przerwie małe co nie co
i dalej zwiedzanie
w następnym pawilonie


dzieci miały zupełnie inne rozrywki niż my :-)

festiwal łódź design - to na co zwróciliśmy uwagę:


 przedmioty były na tyle słabe, 
że nawet nie pamiętam co to było, 
ale ta wizytówka/logo firmy urzeka

 prezentacja jako taka bardzo ok
 i fajna lampa, te kule z tyłu 

 to wybór Gabrysi, 
kobiety z umiłowaniem porządku

 to wybór Gabrysi, 
kobiety z umiłowaniem porządku
i nutą szaleństwa estetycznego w sobie
 no wreszcie koniec z banalną siatką ogrodzeniową, 
na która osobiście nie mogę patrzeć

 zwykłe pręty w płocie?
a może coś bardziej oryginalnego?

 wybór Radka

 a to Radkowy numer jeden

 ja to gdzieś przeoczyłam,
 może biegałam za dziewczynkami, 
ale jak dla mnie również bardzo ok


powinnam stworzyć osobny dział rowerowy:



to były dla mnie numer jeden,
rowery naprawdę robią wrażenie

środa, 1 grudnia 2010

u Moniki

 a to Stasiu zawładnął dziewczynkami

Monika z mężem kupili dom na wsi
50 km od Wrocławia i tyle samo od Świdnicy,
imponująca przestrzeń
i niezwykłe wyzwanie.

wizyta u Moniki, jak zwykle ujmująca za serce.