niedziela, 21 września 2008
praca
tak, wiele się zmieniło...
gdy Laura śpi, ja przygotowuję zajęcia,
i od października do pracy...
ale muszę stwierdzić, że chyba się zestarzałam :-(
już nie umiem pracować wieczorami i nocami,
dużo lepiej mi to wychodzi w dzień,
jeszcze mi się chce i przede wszystkim mam siłę i energię,
a kiedyś do rana mogłam siedzieć,
jedyny plus:
to chyba zdrowiej :-)
tak... przedszkole...
w ferworze szału przedszkolnego
zapomniałam się znowu
i zaniedbałam Szanownych Państwa,
już się poprawiam i biorę do roboty.
pierwszy dzień:
poszłyśmy, prawie ze śpiewem na ustach,
w szatni Gabi wybrała sobie szafkę,
przykleiłyśmy karteczkę z imieniem i nazwiskiem,
przebrałyśmy buty
i Gabi jak na skrzydłach wbiegła do sali
i tyle ją widzieli...
mi łzy prawie ciurkiem płynęły,
więc szybciorkiem też zniknęłam
(na myśl o tym, że ona jest w przedszkolu jeszcze pół dnia popłakiwałam,
a przed następne dwa dni troszkę serce mi się kurczyło...),
ale problem zaczął się gdy chciałam wyjść z przedszkola,
gdyż Laura zaczęła rozpaczliwie krzyczeć, płakać (tylko w swoim stylu),
że ona też chce do przedszkola,
i że ona nigdzie nie idzie,
tylko zostaje razem z Gabisią,
na siłę musiałam ją wynieść,
co wcale nie jest proste,
gdy ten mały człowiek się uprze,
jest najlepszym blokerem świata.
następne dni: przedszkole jest super,
jedyny problem jaki mamy,
to ten, że nie możemy nic dowiedzieć się od Gabi,
za nic nie chce opowiadać co było w przedszkolu.
(to się nie zmieniło do dnia dzisiejszego,
opracowujemy różne metody wyciągania informacji...).
pierwszy piątek:
pierwszy kryzys:
Gabi zasnęła w czasie odpoczynku,
po 10 min. obudziła się przerażona z krzykiem,
wychowawczynie nie mogły jej uspokoić,
przytulały, kołysały, przemawiały,
krzyczała tak 15 min,
jakoś udało się im ją uspokoić,
potem było już całkiem normalnie.
następny tydzień:
wszystko wróciło do normy, przedszkole jest ok.
kolejny piątek:
kolejny kryzys:
Gabi od kilku dni prosiła,
żeby do przedszkola odprowadził ją też tata,
nadarzyła się świetna okazja,
Radek miał przymusowy jeden dzień wolny,
więc poszliśmy wszyscy,
Gabi dumna pokazała tatę panią
pożegnała się i z pewną dozą niepewności poszła się bawić,
gdy ją odbierałam okazało się,
że prawie przez cały dzień wyła,
nie płakała tylko w specyficzny dla siebie sposób łkała.
ten tydzień:
zaczął się koszmar,
codziennie wieczorem i rano jest płacz,
że ona nie chce iść do przedszkola,
że chce zostać ze mną i Laurą w domu,
że ona nie lubi przedszkola,
całego przedszkola,
gdy idziemy powtarza ciągle,
że ona nie chce tam iść
(a Laura nie pomaga,
jak tylko Gabi nic nie mówi to ta zaczyna:
ja nie chce do przedszkola),
w przedszkolu wkleja się we mnie
i mówi, że nie chce,
przez ostatnie dwa dni udało mi się ją bezboleśnie zostawić,
bo na stolikach były plastelina i farby.
kilka ostatnich dni:
znalazła sobie sposób na problem chodzenia do przedszkola,
liczy ile dni zostało do soboty,
gdy cały dzień będzie w domu,
dziś:
-mama, kiedy będzie jutro?
-jak zamkniesz oczka, będziesz spała,
potem obudzisz się,
będzie już jasno,
wtedy będzie jutro.
-ja nie chce!
-kochanie, ale czego nie chcesz?
-nie chcę iść do przedszkola!
ja chcę po śniadanku zostać z wami w domku,
i być w domu.
-kochanie, po śniadanku pójdziemy do przedszkola...
-i zostaniesz tam ze mną, przez cały czas?
- nie mogę z tobą zostać, bo rodzice nie chodzą do przedszkola,
ale szybko po ciebie przyjdę
i będziesz już później cały dzień w domku z nami,
popatrz więcej dnia jesteś w domu niż w przedszkolu,
i dopiero rano pójdziesz na krótko do przedszkola,
a potem cały dzień będziesz w domu,
a potem znowu i prawie cały dzień w domu...
zaczęła się uśmiechać i zasnęła.
nie wiem czy to dobra metoda, na krótką metę zadziałało...
na zdjęciu dziewczyny siedzą w szatni w specjalnych czapeczkach,
które dostają dzieci, które pięknie zjadły obiad.
środa, 3 września 2008
komentarz do dni pierwszych
pewnie w piątek napiszę,
jak wyglądały pierwsze dni Gabisi w przedszkolu
jak wyglądały pierwsze dni Gabisi w przedszkolu
wtorek, 2 września 2008
wyprawka
paryż
trafiły na ścianę nad łóżkiem,
a małe figurki wieżyczek stoją na stoliku przy lampce nocnej.
teraz dziewczyny siedzą i podziwiają.
i co, skończy się tak, że jak będą duże wyemigrują do paryża...
a małe figurki wieżyczek stoją na stoliku przy lampce nocnej.
teraz dziewczyny siedzą i podziwiają.
i co, skończy się tak, że jak będą duże wyemigrują do paryża...
Subskrybuj:
Posty (Atom)